Trudno mówić o sporcie, nie mówiąc o emocjach. Towarzyszą nam każdego dnia, zarówno dobre, jak i złe. Kiedy jednak jesteśmy świadkami potyczki naszej ulubionej drużyny czy zawodnika, emocje sięgają najwyższego szczebla. Nie inaczej bywa po drugiej stronie medalu. Droga sportowca to nie tylko czerwony dywan usłany płatkami róż, wieczna chwała i niezliczona ilość nagród. Niemal przez cały czas narażony jest on na przeżywanie skrajnych uczuć – zrezygnowanie, kiedy na treningu nie wszystko idzie, jak powinno, podniecenie, gdy przyodziewa strój klubowy przed ważnym meczem. W końcu euforia po wygranej potyczce czy też olbrzymi smutek tuż po porażce. Niektóre emocje pomagają w osiągnięciu celu, inne paraliżują i nie pozwalają dać z siebie wszystkiego. Jeszcze inne są zupełnie niepotrzebne. Przykładem dla mnie zawsze jest tu zachowanie rodziny czy najbliższych owych sportowców. Często, nie znając kompletnie zasad danej rywalizacji interpretują decyzje arbitra w niebanalny sposób. Nie próbując zastanawiać się nad powodem przerwania gry, skandują ponadczasowe,,sędzia kalosz!”. W samym sędziującym rozgrywkę w wyniku tej ignorancji z pewnością budzi się wiele negatywnych emocji, których niestety nie może uzewnętrznić.
Komentator to kolejny zaangażowany w rozgrywkę człowiek, który teoretycznie powinien zupełnie obiektywnie relacjonować dla nas bieżące wydarzenia. W praktyce jednak bywa różnie – nieczęsto komentator wciela się mimochodem w rolę wiernego kibica. Bardzo często możemy zauważyć to w przypadku, kiedy rozgrywka jest mocno wyrównana. Moim zdaniem takie zachowanie nie jest niczym złym. O ile sprawozdawca potrafi odnaleźć złoty środek i uraczy nas czymś poza serią dzikich okrzyków. subiektywna postawa wzbudza emocje w kibicu i uprzyjemnia dodatkowo śledzenie potyczki.
Nie inaczej bywa w przypadku trenera – w moim mniemaniu jego zadanie jest najtrudniejsze. Powinien dokładnie wiedzieć, jak ma potoczyć się rozgrywka, jednak nie może wziąć w niej bezpośredniego udziału. W przypadku porażki duża część odpowiedzialności spada nie na zawodników, a właśnie na niego. To duży ciężar emocjonalny. Powinien wziąć pod uwagę emocje i zachowania swoich zawodników. Kiedy kosa trafia na przysłowiowy kamień i w drużynie rodzi się konflikt, to właśnie to trenera należy rozwiązanie go w jak najbardziej korzystny sposób.
Krótko mówiąc – emocje są potrzebne. W życiu wyzwalają w nas pewnego rodzaju mobilizację, ułatwiają komunikację, bez nich nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. W sporcie zaś rodzą w nas wolę walki, uczą pokory, pozwalają osiągnąć sukces. Najważniejsze jest, aby ich nie tłumić, a nauczyć się je kontrolować i kierować nimi w rozsądny sposób.